Każda kolejna seria sankcji państw zachodnich wymierzonych w reżim Aleksandra Łukaszenki odbija się szerokim echem w światowych mediach. Choć ich celem jest nakłonienie białoruskich władz do podjęcia dialogu ze społeczeństwem, to na dzień dzisiejszy nie odniosły oczekiwanych rezultatów, a jedynie pogarszają stan gospodarki Białorusi.
Sierpień 2020 roku wyznacza na Białorusi początek zmian społecznych, które swoim rozmachem przyciągnęły uwagę opinii publicznej całego świata. Sfałszowane wyniki wyborów, według których Alaksandr Łukaszenko uzyskał ponad 80% głosów i po raz kolejny zdobył fotel prezydencki zapoczątkowały falę protestów w całym kraju. Obywatele Białorusi domagali się ustąpienia Łukaszenki z urzędu i powtórzenia wyborów. Odpowiedź władz była błyskawiczna
i zdecydowana – na ulice wyprowadzono funkcjonariuszy OMON (policji do zadań specjalnych), którzy brutalnie rozpędzali uczestników pokojowych demonstracji, czy dokonywali masowych aresztowań. Wkrótce rozpoczęły się również represje osób, które brały udział w protestach bądź w jakikolwiek inny sposób wyrażały swój sprzeciw wobec reżimu. W wyniku powyższego, włodarze państw zachodnich zdecydowali się wprowadzić kolejne, dotkliwe sankcje gospodarcze, które mają na celu zmuszenie aktualnych władz białoruskich do zaprzestania łamania praw człowieka oraz podjęcie pokojowego dialogu ze społeczeństwem. Niestety Alaksandr Łukaszenko jak dotąd nie zareagował
ani na apele, ani na sankcje, co nie pozostaje bez wpływu na sytuację ekonomiczną w kraju.
Sankcje Zachodu
Przedstawiciele państw Unii Europejskiej nie uznali wyborów prezydenckich, potępili działania rządu białoruskiego
i zgodzili się co do konieczności wdrożenia sankcji jeszcze w sierpniu 2020 roku.
2 października 2020 roku Unia nałożyła pierwszą serię sankcji na 40 osób, które zostały uznane za odpowiedzialne
za represje wobec pokojowych demonstrantów, członków opozycji i dziennikarzy oraz za ich zastraszanie po wyborach prezydenckich na Białorusi, jak również za nieprawidłowości w procesie wyborczym. Sankcje obejmują zamrożenie aktywów, brak możliwości otrzymywania funduszy od osób i przedsiębiorstw z UE oraz zakaz wjazdu na terytorium UE. Powyższa seria dotyczyła tylko wysokich urzędników państwowych, natomiast w każdej kolejnej nakładano sankcje również na podmioty gospodarcze.
Czwarta seria unijnych sankcji z czerwca 2021 roku obejmuje już 166 osób oraz 15 podmiotów gospodarczych. Podmioty gospodarcze to zarówno firmy państwowe jak i prywatne. Przyczyny, z powodu których powyższe podmioty zostały objęte sankcjami to w przypadku firm prywatnych czerpanie korzyści z posiadania bliskich relacji z władzami,
a w przypadku firm państwowych zapewnianie finansowania dla reżimu. Ponadto, Unia Europejska w czerwcu
tego roku wprowadziła sankcje sektorowe. Powyższe dotyczą głównie importu do UE produktów naftowych, nawozów
i niektórych kategorii chlorku potasu, a także tranzytu tych towarów przez terytoria państw członkowskich.
Również Stany Zjednoczone zdecydowały się uderzyć sankcjami w firmy, które zapewniają wsparcie finansowe
dla całego reżimu jak i dla Łukaszenki osobiście. Obejmuje to podmioty prywatne i państwowe z dziedzin energetyki, przemysłu tytoniowego czy przemysłu budowniczego. Z powodu wprowadzonych sankcji wszelka własność i udziały
w majątku osób fizycznych i podmiotów wskazanych jako działające na pożytek reżimu, które znajdują się w Stanach Zjednoczonych lub znajdują się w posiadaniu lub pod kontrolą osób z USA, zostały zablokowane. Wszelkie transakcje dokonywane przez osoby z USA lub na terenie Stanów Zjednoczonych, które wiążą się z jakimkolwiek majątkiem
lub udziałami we własności osób objętych sankcjami lub w inny sposób zablokowanych, są zabronione, Zakazy
te obejmują wnoszenie jakiejkolwiek darowizny lub dostarczanie funduszy, towarów lub usług przez bądź na rzecz jakiejkolwiek zablokowanej osoby.
Gospodarka pod presją
Wprowadzając po raz pierwszy w swojej historii sankcje sektorowe wobec Mińska, Unia Europejska uderza bezpośrednio w najbardziej dochodowe obszary eksportu Białorusi. Bezpośrednie i pośrednie skutki sankcji wprowadzonych 21 i 24 czerwca poważnie zmniejszą wpływy z eksportu Białorusi (nawet o 10%), znacznie pogorszą
jej bilans handlowy i negatywnie wpłyną na obecną skalę produkcji w jej zakładach przemysłowych. Sytuacja znacząco pogorszy się szczególnie w sektorze produktów naftowych, ponieważ Białoruś stanęła przed problemem znalezienia nowych rynków zbytu, co będzie stanowiło wyzwanie dla podlegającemu ostracyzmowi rządu . Ograniczenie eksportu chlorku potasu nie spowoduje długofalowych zakłóceń dla Belaruskaliy, czołowego państwowego przedsiębiorstwa zajmującego się produkcją nawozów potasowych, który swoje wyroby eksportuje głównie do Brazylii, Indii i Chin.
Jeśli chodzi o eksport nawozów azotowych, sankcje dotkną przede wszystkim “Azot” w Grodnie, który część swojej produkcji sprzedaje do Europy.
Europejski Bank Inwestycyjny (EIB) zaprzestanie ponadto wszelkich wypłat lub płatności w ramach istniejących umów dotyczących projektów w sektorze publicznym i jakichkolwiek istniejących kontraktów dotyczących usług pomocy technicznej. To bardzo poważny cios dla białoruskiej gospodarki, ponieważ jak dotąd EIB prowadziło 8 linii kredytowych na projekty infrastrukturalne o łącznej wartości 550 mln USD. Według szacunków z powodu kryzysu politycznego białoruska gospodarka straciła około 500 mln USD i wszystko wskazuje na to, że będzie tracić jeszcze więcej. Kolejne straty białoruska gospodarka odnotowała z powodu strajków, jakie miały miejsce w państwowych zakładach pracy.
W sierpniu 2020 roku strajkowały jedne z największych zakładów jak fabryka ciężarówek BelAZ, Mińska Fabryka Traktorów, Mińska Fabryka Samochodów czy Azot Grodno. Państwowe przedsiębiorstwa stanowią podstawę białoruskiej gospodarki i każdy przestój w pracy generuje straty dla budżetu państwa.
W wyniku napiętej sytuacji politycznej znacząco ucierpiał również białoruski sektor IT. Białoruś słynie z rozwiniętej branży IT, a kraj ten jest często określany mianem Doliny Krzemowej Europy Wschodniej. Znane firmy, takie jak EPAM czy Wargaming, zostały założone przez Białorusinów. Sektor IT odpowiadał za 6% białoruskiego PKB w 2018 roku,
a do 2022 roku udział ten miał wzrosnąć do 10%.
W tym momencie sektor IT, jak i cały białoruski rynek pracy, mierzy się z odpływem siły roboczej, który jest spowodowany zachowaniem władz. Zamiast poprzeć Łukaszenkę, który rości sobie prawo do stworzenia białoruskiego sektora IT od podstaw, wielu liderów High-Tech Parków przyłączyło się do wieców poparcia dla Swietłany Tichanowskiej. Pavel Liber, wysoki rangą przedstawiciel EPAM, okazał się nawet jednym z twórców alternatywnej platformy liczenia głosów, która jasno pokazała, że Łukaszenko nie uzyskał deklarowanego przez siebie poparcia. Podczas protestów firmy informatyczne zapewniały protestującym wsparcie między innymi poprzez wytwarzanie narzędzi online, które pomagały śledzić miejsca pobytu aresztowanych protestujących. Sami pracownicy pojawiali się
na pokojowych demonstracjach. W sierpniu przedstawiciele IT podpisali dwa listy wzywające do zaprzestania przemocy. Jeden list został podpisany przez ponad 3000 prezesów, inwestorów i programistów, a drugi został podpisany przez wybitnych biznesmenów IT.
W wyniku represji i wszechobecnego strachu ponad 2 tysiące pracowników branży IT udało się na emigrację tylko
na Ukrainę. Kolejne państwa jak Polska, Litwa i Łotwa upraszczają procesy wizowe, aby przyciągnąć wysoko wykwalifikowanych pracowników. Negatywne skutki dla białoruskiego sektora technologicznego będą wykraczać daleko poza spadek PKB kraju. Białoruska gospodarka jest zdominowana przez przedsiębiorstwa państwowe, a sektor IT jest obecnie rzadkim przykładem prywatnego biznesu i stanowi szansę dla młodych Białorusinów na rozwój zawodowy
i budowanie swojej przyszłości na Białorusi.
Kto ucierpiał?
Reakcja Mińska na sankcje wprowadzane przez Unię Europejską czy Stany Zjednoczone sprowadza się do pokazywania tychże działań jako wojny handlowej wymierzonej w Białoruś, której celem jest obniżenie standardu życia Białorusinów. Tymczasem nałożone sankcje z każdym dniem nadwyrężają już i tak kiepską kondycję białoruskiej gospodarki
i spychają ją na tory coraz bardziej zacieśnionej współpracy ekonomicznej z Rosją. Łukaszenko nie wykluczył wprowadzenia „stanu wojennego” w gospodarce, co będzie oznaczać przejmowanie zakładów przemysłowych przez przedstawicieli resortów siłowych, czy surowsze warunki pracy. Pomimo zapewnień państw zachodnich o swojej niechęci do utrudniania życia zwykłym obywatelom, to niestety oni pozostają najbardziej doświadczonymi przez sytuację. Spadający poziom PKB, brak podwyżek płac, a także zakręcenie kurka z inwestycjami zagranicznymi w kraju mocno odbijają się na kondycji ekonomicznej społeczeństwa. Analizując zachowanie Alaksandra Łukaszenki względem sankcji Zachodu w najbliższym czasie raczej należy spodziewać się pogorszenia stanu gospodarki Białorusi aniżeli jakiejkolwiek poprawy.
Autor:
Aleksandra Oczkowicz