Energetyka jądrowa jest jednym z głównych źródeł elektryczności w Armenii od czasu uruchomienia pierwszego reaktora jądrowego w tym kraju w 1976. Obecnie pracuje tylko jeden, pokrywający około jedną trzecią zapotrzebowania na energię elektryczną.
Mimo kłopotów z jakimi Ormianie zmagają się, zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz kraju, Armenia planuje uruchomić drugi blok jądrowy do 2026. Technologia potrzebna do budowy zostanie dostarczona w tym przypadku przez Rosjan. Elektrownia atomowa w mieście Mecamor jest więc prawdopodobnie jednym z najważniejszych strategicznie obiektów tego państwa, a w obliczu jej umiejscowienia w bardzo aktywnym sejsmicznie regionie oraz ponownie eskalującego konfliktu Armenii z Azerbejdżanem, można ją również określić jedną z najbardziej niebezpiecznie położonych elektrowni atomowych na świecie.
Jednym z problemów Armenii jest to, że chociaż generalny miks energetyczny jest dość zróżnicowany, to paliwo zasilające poszczególne jej gałęzi, pochodzi niemal wyłącznie z Rosji. Głównie chodzi o gaz i ropę naftową, ale nie inaczej jest z paliwem jądrowym. Stawia to ten kraj w nader niekorzystnej sytuacji wobec Federacji Rosyjskiej, która stała się niejako kroplówką utrzymującą energetykę tej kaukaskiej republiki przy życiu.
Zastosowana technologia i działanie wobec zagrożenia
Kompleks składa się z dwóch reaktorów jądrowych VVER-440 Model V270, z których każdy może generować 407,5 megawatów (MW) mocy, co daje łącznie 815 MW. Podobnie jak w przypadku innych wczesnych elektrowni VVER-440, w przeciwieństwie do zachodnich wodnych reaktorów ciśnieniowych (PWR), w armeńskiej elektrowni brakuje systemu wtórnego zabezpieczenia.
Jest to technologia rodem ze Związku Sowieckiego lat 60. ubiegłego wieku i zalicza się ją do reaktorów tzw. II generacji. Mimo swego wieku, nadaje się ona do modernizacji i obecnie, dzięki takim działaniom, moc nominalna niektórych bloków wykorzystujących te reaktory została zwiększona do 475 MW (Elektrownia w Koli) oraz do 510 MW w fińskiej EJ Loviisa.
Rdzeń VVER-440 składa się z 349 sześciokątnych kaset, których pojemność paliwa jądrowego jest na tyle duża by starczyć na 3-4 lata. Co 280-290 dni około jedna czwarta kaset jest wymieniana. Obecnie opracowano paliwo z tzw. pochłaniaczem neutronów palnych, co pozwala na większe wzbogacenie świeżego paliwa, co z kolei umożliwia stosowanie jednego wkładu nie przez 3-4 lata, ale nawet 5-6 lat przy prawie tym samym koszcie, co zmniejsza koszty paliwa o około 40%.
Pomimo obiektywnej wiekowości zastosowanych rozwiązań, elektrownia w Mecamorze zdaje się dobrze radzić sobie z zagrożeniami sejsmicznymi. 7 grudnia 1988 r. w rejonie miasta Spitak (83 km od elektrowni) w Armenii miało miejsce niszczycielskie trzęsienie ziemi. W jego czasie ormiańska elektrownia jądrowa pozostawała włączona i działała normalnie. Po trzęsieniu ziemi elektrownia została skontrolowana przez komisję i nie stwierdziła żadnych uszkodzeń konstrukcji budowlanych, urządzeń i systemów związanych z uderzeniami sejsmicznymi podczas trzęsienia ziemi. Wniosek był taki, że ormiańska elektrownia jądrowa przetrwała bez szwanku trzęsienie ziemi o sile 5,5 stopnia w skali Richtera, co potwierdziło możliwość dalszej eksploatacji ormiańskiej elektrowni.
W okresie przygotowań do ponownego uruchomienia EJ w latach 1993-1995 wykonano szereg działań mających na celu dodatkowe badania warunków sejsmicznych terenu elektrowni w celu ostatecznego rozwiązania wszystkich problemów i uzasadnienia możliwości ponownego uruchomienia i dalszej eksploatacji EJ. Cały proces pracy i raport końcowy zostały przeanalizowane i omówione z ekspertami Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej.
Jednym z głównych wyników zrealizowanych badań był dowód na to, że elektrownia ta została wzniesiona na bloku bazaltowym, tj. wykazano brak aktywnego tektonicznie uskoku pod jej terenem.
Kontrowersje i spory narosłe wokół elektrowni w Mecamorze
Inną istotną kwestią jest to, że swoje pretensje do dalszego działania tej elektrowni zgłaszają Turcja oraz Unia Europejska. Oba te podmioty wezwały rząd w Erywaniu do wyłączenia reaktorów, argumentując tę potrzebę względami bezpieczeństwa i zarzucając przestarzałość zastosowanej technologii. Pomimo tych nacisków, zważywszy na to ile energii elektrycznej pochodzi z tego jednego źródła, Ormianie postanowili wyłączyć z użytku stary reaktor, dopiero gdy zostaną uruchomione nowe.
Prawdą jest, że elektrownia stwarza potencjalne zagrożenie. Dostrzegano to już pod koniec lat osiemdziesiątych kiedy to Rada Ministrów ZSRS podjęła decyzję o zamknięciu elektrowni w Mecamorze po wspomnianym trzęsieniu ziemi z 1988 roku. Zgodnie z decyzją blok 1 został wyłączony 25 lutego 1989 roku, a blok 2 – 18 marca 1989 roku.
Jednak wydarzenia polityczne początku lat dziewięćdziesiątych, związane z upadkiem Kraju Rad i wojną z Azerbejdżanem o Górski Karabach (która zamknęła dostęp do żródeł energii ze wspomnianego Azerbejdżanu oraz Turcji, wpychając Armenię w objęcia Rosji), spowodowały bardzo trudną sytuację w energetyce młodej republiki. Częste awarie gazociągu zasilającego Armenię oraz ostre zimy pogorszyły sytuację do katastrofalnego stanu.
Rząd w Erywaniu przedyskutował więc najważniejsze kwestie dotyczące ponownego uruchomienia reaktora z ekspertami i po obsadzaniu personelu operacyjnego, w listopadzie 1995 roku, po ponad sześciu i pół roku przestoju, uruchomiono ponownie blok 2.
Zarówno w 1989 jak i obecnie, głównym argumentem podnoszonym przez przeciwników istnienia tej elektrowni jest jej umiejscowienie w bardzo aktywnym sejsmicznie obszarze. Wartym odnotowania jest też to, że Mecamor znajduje się zaledwie 30 km od Erywania i 16 km od granicy z Turcją, co potencjalnie zagraża stolicy Armenii i całemu regionowi Kaukazu Południowego.
Inną kwestią jest zagrożenie ze strony militarnej. Przy okazji wznowienia konfliktu o Górski Karabach, ze strony Azerbejdżanu padły groźby skierowania ostrzału rakietowego w stronę elektrowni w Mecamorze.
Ponadto, co podnosiła ze swojej strony Unia Europejska, miały miejsce – kilkakrotnie udaremnione przez gruzińskie służby bezpieczeństwa i powiązane z działalnością terrorystyczną – przypadki przemytu z Armenii materiałów jądrowych i promieniotwórczych, w tym materiałów takich jak uran wysoko wzbogacony. Jednak na ile incydenty te były powiązane z działalnością elektrowni, a na ile np. sąsiadującego z Armenią Iranu – nie wiadomo. Faktem jest jednak, że zużyte paliwo z ormiańskiej elektrowni oraz jego produkty, jak np. pluton, stanowić mogą łatwy cel dla każdego chcącego pogłębić niestabilność regionu, szczególnie teraz, gdy uwaga Moskwy jest skierowana głównie na Ukrainę, a w Azerbejdżanie wzmaga się chęć dalszej rywalizacji z Armenią.
Plan na przyszłość
Elektrownia działa pomyślnie już przeszło 30 lat, lecz wygląda na to, że jej dalsza eksploatacja nie będzie trwać długo. Bowiem do 2026 roku rząd Armenii ogłosił plan by wygasić ostatni działający reaktor.
Sam Minister Energetyki Armenii zapowiedział, że we współpracy z Rosją, Stanami Zjednoczonymi i MAEA ma zostać zrealizowane studium wykonalności nowej elektrowni atomowej o mocy 1 000 MWe o wartości $2 mld. Rosja zgodziła się na budowę elektrowni w zamian za mniejszościową własność w powołanej do jej obsługi spółce. Co więcej, USA zasygnalizowały swoje zobowiązanie do pomocy Armenii we wstępnych badaniach.