Energia jądrowa to najnowsze źródło, które dołączyło do białoruskiego miksu energetycznego. Prąd produkowany jest przez elektrownię jądrową, która znajduje się w pobliżu północno-zachodniej granicy Białorusi w sąsiedztwie miasta Ostrowiec (a także zaledwie 40 kilometrów od stolicy Litwy – Wilna). Fizyczne uruchomienie pierwszego bloku elektrowni jądrowej miało miejsce w sierpniu 2020 roku, lecz dopiero rok później, 10 czerwca 2021 roku, oddano go do komercyjnej eksploatacji. Od tamtej pory, choć nie bez długich przerw, problemów technicznych i narastających kontrowersji, działa ona aż do dziś – dzienny wolumen produkcji energii elektrycznej przez pierwszy blok Białoruskiej Elektrowni Jądrowej (BEJ) wynosi ok. 27-27,5 mln kWh, przy łącznej produkcji w białoruskim systemie energetycznym ok. 95 mln kWh.
W ujęciu rocznym Białoruś zużywa około 36-37 miliardów kWh energii elektrycznej, z czego do niedawna aż 95% pochodziło z gazu rosyjskiego. Białoruś bowiem ma bardzo ograniczone własne źródła energii, zarówno kopalne, jak i odnawialne. Gazu ziemnego praktycznie nie ma, a ropa naftowa występuje w śladowych ilościach. Białoruś musi więc importować węglowodory w całości z Rosji.
Po uruchomieniu BEJ wygeneruje dodatkowe 18 mld kWh energii elektrycznej, co powinno pokryć przynajmniej połowę rocznego zapotrzebowania tego państwa w energię elektryczną. Sam białoruski minister energetyki Wiktor Karankiewicz stwierdził: „Białoruska elektrownia jądrowa jest budowana w ramach dywersyfikacji źródeł i dostawców paliw i energii. Białoruś dąży do pełnego zaopatrzenia się we własne zasoby energetyczne. Biorąc pod uwagę budowę elektrowni atomowej, znacząco wzrośnie potencjał eksportowy. Umożliwi to dostawy energii elektrycznej na różne rynki.”
„Propozycja nie do odrzucenia”
Na ów plan jednak cieniem kładą się szczegóły, które jeszcze bardziej pchają Białoruś “w objęcia” Rosji, dla której byłby to kolejny ze sposobów uzależnienia od siebie tego kraju. Wynika to z tego, że całe przedsięwzięcie budowy elektrowni jest od początku do końca tworzone pod przywództwem i inicjatywą z Moskwy:
- głównym partnerem Białorusi w projekcie budowy elektrowni jądrowej jest rosyjska firma Atomstroyexport,
- Rosja udzieliła Białorusi kredytu budowlanego w wysokości 10 miliardów dolarów na okres 25 lat,
- umowa międzyrządowa Mińska z Moskwą przewiduje gwarancję dostaw paliwa z Federacji Rosyjskiej przez cały okres eksploatacji elektrowni oraz zwrot wypalonego paliwa z powrotem do Rosji.
Pomimo słusznych założeń, rola energetyki jądrowej na Białorusi może okazać się kolejnym pretekstem dla Rosji dla zacieśniania sieci zależności, co stwarza niekorzystną dla samych Białorusinów perspektywę dalszej utraty suwerenności. Poza tym wraz z przywództwem Rosjan w kwestiach finansowych i logistycznych, należy zwrócić uwagę na aspekt technologiczny.
Specyfikacja techniczna
Oba bloki BEJ to reaktory WWER-1200. Elektrownie jądrowe oparte na WWER-1200 charakteryzują się podwyższonym poziomem bezpieczeństwa i technologią powstałą w pierwszej i drugiej dekadzie XXI wieku, co według Rosjan, pozwala zaliczyć je do generacji „3+”.
Zamontowane w nich systemy bezpieczeństwa są w stanie działać bez ingerencji operatora, nawet gdy stacja jest całkowicie odłączona od zasilania. Kolejną cechą projektu jest podwójna obudowa, w której wewnętrzna powłoka zapobiega wyciekowi substancji radioaktywnych w razie wypadku, a zewnętrzna powłoka jest odporna na uderzenia naturalne i spowodowane przez człowieka, takie jak na przykład tornada czy katastrofy lotnicze.
“Nuklearna” część elektrowni mieści się w jednym budynku pełniącym funkcję osłony i tarczy przeciwrakietowej. Oprócz reaktora i generatorów pary, obejmuje to ulepszoną maszynę do tankowania oraz skomputeryzowane systemy sterowania reaktorem. Podobnie chronione w tym samym budynku są systemy awaryjne, w tym awaryjny system chłodzenia rdzenia, awaryjne zasilanie rezerwowe oleju napędowego i rezerwowe zasilanie wodą.
Planuje się, że stacja będzie posiadała dwa bloki energetyczne z reaktorami WWER-1200 o mocy do 1200 MW każdy. Projektowana moc elektrowni jądrowej wynosi 2400 MW.
Jako paliwo stosowane będą standardowe zestawy paliwowe produkowane przez Rosjan. Czas, w którym można będzie jeden zestaw wykorzystywać do zasilania elektrowni wynosi 5-6 lat, po czym jego radioaktywne resztki będą składowane w składzie dla wypalonego paliwa, tak długo aż wydzielanie ciepła rozpadu zostanie zredukowane do akceptowalnego poziomu. Następnie paliwo zostanie załadowane do kontenerów transportowych i wywiezione do Federacji Rosyjskiej w celu przetworzenia na nowe paliwo.
Kontrowersje wokół elektrowni w Ostrowcu
Szereg państw zgłosiło wiele zastrzeżeń wobec projektu. Już w maju 2010 roku, na początku realizacji projektu, w Wiedniu przedstawiciele społeczeństwa, ministerstw i krajów związkowych Austrii wypowiedzieli się przeciwko budowie elektrowni jądrowej w Republice Białorusi. Gerhard Loidl, przedstawiciel służby ochrony środowiska rządu Górnej Austrii, powiedział, że “informacje przedstawione na przesłuchaniach przez oficjalną białoruską delegację są bezpodstawne – nie udowodniono, że projekt można przypisać „generacji 3+”. (…) Nie ma jasności w kwestiach gospodarki odpadami. Nie jest jasne, co się stanie, jeśli samolot pasażerski spadnie na zbiornik bezpieczeństwa reaktora. (…) Nasz wniosek: projekt nie jest gotowy. Proszę wstrzymać jego realizację.”
Dekadę później obawy te zdawała się potwierdzać rezolucja Parlamentu Europejskiego z 11.02.2020 roku, w której domaga się wstrzymania uruchomienia białoruskiej elektrowni atomowej w Ostrowcu ze względu na obawy o jej bezpieczeństwo. W przyjętej rezolucji PE krytykuje w szczególności pośpieszny rozruch elektrowni jądrowej w Ostrowcu oraz brak przejrzystości i oficjalnych informacji o częstych awaryjnych wyłączeniach reaktora i awariach urządzeń.
Z drugiej strony IAEA– Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej na podstawie misji wysłanej do Białorusi w dniach 24.02-04.03.2020, oceniała elektrownię w Ostrowcu jako dobrą i przygotowała dla Białorusi listę rekomendacji i sugestii mających na celu usprawnić działanie elektrowni. Eksperci nie mieli zastrzeżeń co do kwestii związanych z bezpieczeństwem atomowym. W obszarze bezpieczeństwa środowiska IAEA nie stwierdziła żadnych nieprawidłowości, choć zwrócono uwagę na niejasny mechanizm finansowania gospodarki odpadami radioaktywnymi.
Pomimo deklarowanych przez stronę białoruską systemów bezpieczeństwa zastosowanych w Ostrowcu, zagraniczny opór przed tą inwestycją nie zmalał. Głównym przeciwnikiem powstania i funkcjonowania elektrowni jądrowej są państwa UE, na czele z Litwą i Polską. Litwa po zamknięciu własnej elektrowni atomowej Ignalina w 2009 roku, z eksportera stała się importerem energii elektrycznej, kupując ją od Białorusi, Polski oraz od krajów skandynawskich. Zapotrzebowanie Litwy na import wynosi ok. 8 mld kWh (czyli ok. 45% rocznej produkcji elektrowni jądrowej w Ostrowcu). Obecny kryzys energetyczny w Europie mógłby być niezwykle korzystny dla Białorusi, gdyby tylko mogła bez przeszkód eksportować część energii elektrycznej do Unii Europejskiej, gdzie koszta prądu biją kolejne rekordy. Taki eksport jednak nie ma miejsca. Przynajmniej na stopie oficjalnej.
Dzieje się tak dlatego, że Litwa oficjalnie uznaje BEJ za bezpośrednie zagrożenie dla własnego bezpieczeństwa tak ekologicznego jak i gospodarczego. W 2017 roku Ministerstwo Spraw Zagranicznych Litwy opublikowało oświadczenie w sprawie budowy elektrowni jądrowej w Ostrowcu, w którym wymienia naruszenia prawa międzynarodowego ze strony Białorusi:
- Białorusini, według Litwinów, nie przeprowadzili oceny oddziaływania projektu na środowisko we wczesnym etapie planowania (konwencja z Espoo)
- odległość BEJ od Wilna stanowi jawne naruszenie konwencji o bezpieczeństwie jądrowym, która nakazuje budowę nowych obiektów przynajmniej w odległości 100 km od dużych ośrodków miejskich
- ograniczając dostęp społeczeństwu litewskiemu do informacji w sprawie elektrowni, Białoruś naruszyła także konwencję z Aarhus.
Istotnym jest fakt, że to przez litewskie terytorium białoruski prąd trafiał bezpośrednio na największy rynek energii elektrycznej w Europie Północnej i krajach bałtyckich – giełdę Nord Pool. Zastosowana więc przez rząd w Wilnie polityka, stanowi “kij”, dzięki któremu może uderzać bezpośrednio w interesy Białorusi, a przede wszystkim w rząd Aleksandra Łukaszenki, dla którego wpływy z eksportu prądu były jednym z istotniejszych źródeł dochodu.
Warto jednak zwrócić uwagę, że chociaż formalnie Litwa wstrzymała komercyjny import energii elektrycznej z Białorusi od listopada 2020 r., kiedy BEJ zaczęła wytwarzać energię elektryczną, to jednak rząd w Wilnie nie mógł zrezygnować z białoruskiej energii elektrycznej ze względu na jej brak na Litwie – zakupy są więc kontynuowane, ale przez pośredników. Dlaczego koniecznie z Białorusi? Dzieje się tak przez istnienie swoistej pamiątki po czasach ZSRS – połączonego systemu infrastuktury energetycznej z Rosją, Białorusią i państwami bałtyckimi, tzw. BRELL. Dopóki więc bałtyccy sąsiedzi nie opuszczą tego systemu, wspomniany “kij” nie będzie miał większej sił sprawczej. To także jest istotny powód drażniący litewskich decydentów.
Czy w bezpośrednim sąsiedztwie granic Polski i Litwy podłożono tykającą bombę w postaci elektrowni w atomowej w Ostrowcu? Odpowiedź na to pytanie ukaże czas. Pewnym natomiast jest to, że BEJ bardziej niż narzędziem do dostarczenia dużej ilości czystej energii, stanowi raczej element wielopoziomowej politycznej gry nastawionej na wyrządzenie jak największej szkody sąsiadom.
Mateusz Zych