Przedstawiamy Państwu notatkę z konferencji Atomowa Dyplomacja, która odbyła się 18.10 w Centrum Prasowym Foksal. Autorkami notatki są Hanna Osmelak i Martyna Wyrwol.

Panel I

Tradycyjne surowce energetyczne jako narzędzia nacisku dyplomatycznego.
Moderator: Łukasz Kopański
Paneliści:
dr Szymon Kardaś (Ośrodek Studiów Wschodnich)
Maciej Bukowski (Ministerstwo Klimatu, ekspert Instytutu Nowej Europy)
dr Krzysztof Winkler (Polskie Towarzystwo Geopolityczne)

W jaki sposób Rosja wpływała na kraje sąsiednie przez wykorzystanie tradycyjnych surowców energetycznych?

Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, że Rosjanie wykorzystują surowce energetyczne w ujęciu politycznym, czy jako instrument polityki zagranicznej. Oni się z tym nie kryją, i w ich dokumentach jest to napisane wprost. Kompleks paliwowo-energetyczny jest instrumentem polityki zagranicznej, rola jaką państwo ma na rynkach energetycznych, globalnych czy regionalnych determinuje jej wpływy geopolityczne. Zasadniczo pierwsza różnica, którą identyfikuje okres sprzed inwazji i okres po inwazji jest taka, że Rosjanie jednak w bardzo różny sposób traktowali partnerów handlowych w energetyce w zależności od tego jaka była ranga tych partnerów, jednych traktowano bardziej podmiotowo, a innych przedmiotowo.

Partnerów Europy Zachodniej uważano za ważnych nie tylko ze względów gospodarczych, ale też ze względów politycznych. I porównując sposób prowadzenia polityki wobec państw Europy Zachodniej i państw Europy Środkowej, czy wobec krajów byłego Związku Radzieckiego to dostrzegamy fundamentalną różnicę, dlatego, że dominowało podejście przedmiotowe na przykład w stosunku do Białorusi czy Ukrainy – ograniczanie czy wstrzymywanie dostaw. Nastąpiło jednoznaczne podporządkowanie wymiaru ekonomicznego (który był ważny dla Rosji wcześniej) wymiarowi politycznemu. Nie jest w tej chwili przesądzone, czy Rosjanie odniosą sukces w ramach takiej rekonfiguracji swoich celów politycznych i takiego jednoznacznego podporządkowanie tej sferze energetycznej sferze politycznej, która jakościowo jest inna niż ta, z którą mieliśmy do czynienia przed 2022 rokiem.

Jak dr Szymon Kardaś widzi rolę swojej instytucji (Ośrodek Studiów Wschodnich) w kontekście energetyki oraz wojny przez pryzmat dostarczania danych i analiz?

Wojna w dużym stopniu wpłynęła na specyfikę działania wielu instytucji w państwie, wielu sektorów. Inwazja Rosji na Ukrainę obciąża bardzo mocno tę instytucję, bo trzeba monitorować rozwój wydarzeń w wielu obszarach, i ponieważ jest cała masa obszarów, które trzeba monitorować, a dynamika działania jest duża, to jest to poważne wyzwanie, żeby nadążyć za wydarzeniami i z jednej strony nie przegapić czegoś, co jest ważne. Druga rzecz- to w jaki sposób w nowych warunkach reagować nie tylko na wydarzenia bieżące, ale też wydarzenia, które dzieją się bardzo dynamicznie analizować w trochę szerszej perspektywie.

Polska stoi przed gigantycznym wyzwaniem, jedne z najwyższych cen gazu w Europie, niedawno sfinalizowany gazoport, podłączony już Baltic Pipe – obie inwestycje odbierane początkowo dość ambiwalentnie, natomiast może w tym momencie to jest jedno z najlepszych rozwiązań, jakie mogliśmy przewidzieć. Przed jakimi teraz wyzwaniami stoi Polska? Czy takie inwestycje są w stanie nas zabezpieczyć przed nadchodzącą zimą?

Dotychczas, a przynajmniej przez ostatnie kilkadziesiąt lat Rosjanom udawało się narzucać narrację, że posiadanie i eksport węglowodorów może stanowić pewnego rodzaju źródło lewarów geopolitycznych, politycznych, gospodarczych i innych. Tymczasem dzisiaj, do lutego tego roku, rola importerów energii węglowodorów definiuje miejsce eksporterów, ich pozycję w układzie międzynarodowym. To, że mamy gazoport stawia nas w o wiele lepszym położeniu niż na przykład Niemcy, które mają kilkadziesiąt elektrociepłowni napędzanych gazem, a gazoportu nie mają. Pozycjonuje nas to dobrze. Jeżeli dobrze to rozegramy, rola Polski w zabezpieczeniu potrzeb energetycznych w Europie będzie rosła.

Jak kraje zachodnie postrzegały rozwój energetyki i współpracy razem z Rosją? Współpraca ta trwa od kilkudziesięciu lat i ona raczej była postrzegana w sposób pozytywny. Szły sygnały, że jest to pewne zagrożenie, natomiast polskie zdanie zawsze gdzieś tam było pomijane. Jak taką współpracę postrzega Francja, Anglia, Stany Zjednoczone?

Jeśli mówimy o polityce energetycznej tych państw, to musimy pamiętać od jakiego punktu te państwa wychodziły. Lata 40 to jest nadal dominująca rola węgla – i w transporcie, i w pozyskiwaniu energii elektrycznej. W momencie rozpadu imperiów kolonialnych i rozbudowywania nowych połączeń gospodarczych każdy z tych państw obrało zupełnie inną ścieżkę. Anglia od roku 56 zaczęła odchodzić od ogrzewania domów piecami węglowymi i to był początek końca branży węgla na wyspach brytyjskich. Brytyjczycy poszli w kierunku z jednej strony ropy naftowej, a z drugiej w stronę gazu. I to ich uzależniło od dostaw tych surowców, co w konsekwencji pod koniec lat 80 spowodowało, że gaz stał się podstawowym źródłem ogrzewanie brytyjskich domów i jednocześnie też jednym z podstawowych źródeł energii elektrycznej. Francja stawiała na szeroki rozwój energetyki jądrowej, w chwili obecnej Francja wytwarza ponad 70% energii elektrycznej z siłowni jądrowych. Ameryka ma duże zasoby surowców naturalnych, do lat 50 Amerykanie byli eksporterami ropy naftowej i gazu ziemnego, potem popyt na te surowce przerósł produkcję i do lat 90 Amerykanie musieli sprowadzać i gaz ziemny, i ropę naftową. Zaopatrzenie w węgiel mieli zazwyczaj z własnych zasobów. Między rokiem 2000 a 2007 gaz stał się głównym źródłem energii w Stanach Zjednoczonych, wyprzedził węgiel. Teraz ok. 40% energii elektrycznej w Stanach Zjednoczonych pochodzi z węgla, natomiast, 8% z siłowni jądrowych.

Czy gdziekolwiek na świecie udaje się wdrażać energetykę jądrową opłacalnie biznesowo bez udziału instytucji państwowych – całkowicie komercyjnie?

Raczej nie. Wiąże się to z kilkoma problemami. Po pierwsze nakłady na rozpoczęcie takiego sektora są bardzo duże i w większości państw to właśnie instytucje rządowe rozpoczęły programy jądrowe. Po drugie, jeżeli możemy wykorzystać energię jądrową w formie broni, no to najlepiej, żeby jednak kontrolę nad tym miało państwo, a nie firmy prywatne. Jest to zbyt poważna sprawa z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa, żeby na takie działania sobie pozwolić.

Rywalizacja amerykańsko-chińska – wykorzystanie tradycyjnych surowców energetycznych.

To jest kwestia, która będzie definiowała zdolność obu mocarstw do tego jak będą się rozwijały ich gospodarki. Im tańsze źródło energii, tym większa konkurencyjność gospodarki, tym większa możliwość wprowadzenia innowacji. Chińska Republika Ludowa ma największą na świecie powierzchnię farm wiatrowych i morskich, i lądowych. 68% energii chińskiej pochodzi z węgla, ponieważ mają kopalnie i wykorzystują te technologie. Chińczycy zyskują przewagę konkurencyjną nad Amerykanami korzystając z nadal dostępnych surowców naturalnych.

Jak daleko jest Europa od określenia wodoru nowym, tradycyjnym surowcem energetycznym i czy w ogóle są perspektywy na to w ciągu najbliższej dekady?

Zobaczymy, ostatnio było wiele deklaracji na ten temat, jest to bardzo obiecujące, natomiast trzeba pamiętać o tym, że wodór i jego przyszłość w europejskim miksie energetycznym zależny jest od szeregu czynników. W pierwszej kolejności od tego, czy będziemy mieli dostatecznie dużą produkcję energii ze źródeł odnawialnych. Będziemy się starali, aby wodór był produkowany z możliwie najczystszych źródeł. Jeszcze przed inwazją Rosji na Ukrainę mówiono, że jeśli Nord Stream ruszy, to być może z czasem udało by się go technologicznie zaadaptować w taki sposób, aby z czasem przesyłał do Europy wodór produkowany z gazu. Oczywiście dzisiaj jest to niewyobrażalne. Należy pamiętać o tym, że przy obecnym stanie rozwoju technologii rozwiązania wodorowe mają sens w pewnych obszarach, ale już nieszczególnie w innych. Na tempo realizacji tych koncepcji będzie miało wpływ to, w jaki sposób i czy ulegnie zmianie priorytetyzacja dotycząca sposobu pozyskiwania wodoru.

Polska niezależność energetyczna – skąd Polska będzie czerpała energię?

Zobaczymy, przy obecnej sytuacji, jaką mamy od lutego, planowanie szczegółowe i trzymanie się co do słowa deklaracji rządu czy polskich dokumentów strategicznych nie jest możliwe. Sytuacja na rynkach energetycznych ewoluuje diametralnie z miesiąca na miesiąc, więc możemy mieć jedynie pewne założenia lub nadzieje, co do tego jak będzie to wyglądało w najbliższym czasie.

Powinniśmy dążyć do zabezpieczania możliwie największych wolumenów także z innych kierunków, które są geopolitycznie obiecujące. Takie, które dają nam nadzieje, że będziemy mogli czerpać z nich zasoby nie obarczone takim ryzykiem jak dotychczas import z kierunku wschodniego. Mowa jest o kilku takich kierunkach jak Azja Mniejsza, Afryka, Kanada.

Panel II

Wyzwanie polskiej energetyki – infrastruktura przesyłowa, miks energetyczny, ogólnoświatowa tendencja odchodzenia od węgla.
Moderator Kacper Jaworski
dr Urszula Kuczyńska (sektor energetyczny, polski projekt jądrowy)
prof. Tomasz Grzegorz Grosse (socjolog, politolog i historyk, wykładowca UW)
dr Mariusz Patey (absolwent wydziału fizyki UW, publicysta)

Istotnym negatywnym czynnikiem wpływającym na rozwój technologii jądrowej są obawy społeczne. Ponad 30% Polaków nie popiera energetyki jądrowej, a jeśli popiera, to nie w swoim kraju. Czy strach przed tą energią jest uzasadniony? Czy odwoływanie się do awarii w Czarnobylu czy w Fukushimie są racjonalne? Jak można budować zaufanie do omawianej technologii?

Widać bardzo wyraźnie, że strach zawsze bierze się skądś, natomiast potem staje się świetnym narzędziem gry politycznych interesów i jest po prostu cynicznie wykorzystywany, podsycany i używany do celów czysto praktycznych. Czy mamy prawo się bać energetyki jądrowej? To jest trudne pytanie, ponieważ nie jesteśmy w stanie zaprzeczyć temu, że Czarnobyl się wydarzył w 86 roku, lecz potem istotna jest kwestia wejścia w szczegóły i rozebrania tego na czynniki pierwsze. Czy on ma prawo wydarzyć się ponownie? Nie ma prawa, ponieważ taka technologia już nie jest nigdzie stosowana, ani nie istnieje już ZSRR, który chociażby na nas wymuszałby konieczność milczenia w tym, że cokolwiek się wydarzyło. Istnieją mechanizmy kontroli międzynarodowej i narodowej. W Polsce działa Agencja Atomistyki, która prowadzi sieć monitoringu radiacyjnego. Przyczyn strachu jest bardzo wiele. Jednym z nich jest niewiedza, mianowicie przeświadczenie, że energetyka jądrowa jest jak coś absolutnie niedostępnego dla zwykłego człowieka. Nie jesteśmy w stanie ani wykryć tego, ani dotknąć, dlatego tak się tego boimy. Strach przed zagrożeniem, które nie jest wykrywalne. Strach jest zrozumiały, ale wynika z tego, że wiedza na ten temat jest znikoma.

Czy dzisiejsze powstające reaktory jądrowe to ta sama generacja i ten sam cel budowy jaki był w przypadku Czaronobylu?

Nie, ponieważ bardzo często mówimy o postępie jaki się dokonuje w energetyce, o rosnącej efektywności produkcji z farm wiatrowych i fotowoltaiki, a zapominamy, że energetyka jądrowa ma za sobą 7 dekad działania i tam postęp technologiczny i techniczny też się dokonuje. Takich maszyn jakie były w Czarnobylu już się nie buduje i nie ma prawa się budować. Zresztą one już wtedy, kiedy były budowane nie miały prawa powstać nigdzie poza terenem ówczesnego Związku Radzieckiego.

Z tego co wiemy krajowi operatorzy sieci wydali łącznie ponad 6 tysięcy odmów przyłączenia łącznej mocy ok 30 gw. Czy obecna Polska infrastruktura przesyłowa jest gotowa na podpięcie nowych jednostek wytwórczych, w tym potencjalnie elektrowni jądrowych i jakich inwestycji potrzebujemy, aby kolokwialnie energia przepłynęła z uranu, wiatru, słońca do naszych gniazdek, a może i kaloryferów?

Rynek energetyki to jest system naczyń połączonych, to są wytwórcy, ale to też jest przesył i dystrybucja. System przesyłowy tworzy się pod plany wytwarzania energii elektrycznej, to są plany o bardzo długim horyzoncie czasowym. W Europie sieci elektroenergetyczne mają 30-40 lat i w takim horyzoncie były planowane. W Polsce mieliśmy do czynienia z takim modelem, w którym, dominowały jednostki centralne. Projektując sieci trzeba się było liczyć z niepewnością predykcji, jeśli chodzi o odbiorców energii. Ile tak naprawdę tej energii będziemy potrzebowali w krótkim czy średnim horyzoncie czasowym. Teraz kiedy zaczynamy wchodzić w OZE to dość szybko okazuje się, że dochodzi jeszcze jeden czynnik niepewności, niepewność związana z generacją energii, bo teraz to, że czytamy, że są coraz to nowe moce OZE wpinane do sieci, to jeszcze nie znaczy, że ta moc jest równa mocy generowanej przez tych wytwórców OZE.

Nasz operator robiąc jakieś założenia wchodzi w bardzo skomplikowany, czasochłonny proces inwestycyjny, który trzeba korygować ze względu na różne zmienności. Teraz operator już widzi, że ta transformacja energetyczna postępuje szybciej niż zakładano. Przybywa wiele nowych projektów i w związku z tym ta sieć generuje więcej kosztów obciążających operatora. Jeżeli nie ma stabilności polityki energetycznej, kiedy jest pewne zawahanie, to te sieci energetyczne mają problem z przygotowaniem strategicznych planów inwestycyjnych.

Co zmieniło się w ostatnich latach, że zauważamy wracające pozytywne podejście do atomu? Dlaczego wielu aktywistów nadal wywiesza wojenne flagi i szykuje się na starcie z atomem? Jakie czynniki sprawiają, że atom nie dla wszystkich jest zielonym rozwiązaniem?

Żyjemy w czasach przemiany. Zeszły rok, to był moment, kiedy wiele ruchów klimatycznych i ochrony środowiska zaczęły otwarcie o atomie rozmawiać (nie dopuszczać, tylko rozmawiać). Prekursorami byli Fińscy aktywiści. Teraz jesteśmy świadkami, że upadają kolejne mity i upadają kolejne kontrargumenty do tej pory stosowane jako atak na atom. Bo okazuje się, że system elektroenergetyczny jest po to, aby zapewniał nam energią 24/7 i że ma swoje uwarunkowanie praktyczne, fizyczne, finansowe. Upada mit o tym, że atom jest straszliwie niebezpieczny. Dokonuje się ogromny przełom i zapadają już pierwsze decyzje praktyczne. To nie jest tak, że nagle zapanuje moda na atom, bo tej mody nie da się niejako wygenerować, natomiast ewidentnie zapanowała potrzeba na energetykę jądrową i na prąd z atomu.

Czy środowisko, w którym żyjemy przyczynia się aż tak do wydłużenia czasu trwania projektów w przypadku budowy elektrowni atomowej aż do około 10 lat w stosunku do chińskich projektów? Dlaczego Polacy czekają tak długo na technologię jądrową i gdzie szukać czynników odpowiedzialnych za wydłużanie się procedur? Czy polska ma czas na siedzenie w “poczekalni” do technologii jądrowej? Czy SMR-y mogą tutaj okazać się ratunkiem?

Problem jest z decyzyjnością, jeżeli decyzje podejmuje się w tak długim horyzoncie czasowym, albo się nie podejmuje, to wpływa to na czas i to jest koszt. Każda nowa ekipa zleca kolejne opracowania, które kosztują i potem nie starcza już czasu, żeby podjąć decyzję. Drugi obszar to obszar certyfikacji technologii. Polska będzie się opierać na doświadczeniach państw, gdzie te systemy certyfikacji działają od lat. Koszty takiej certyfikacji są ogromne i wpływa to na ogólny koszt komercyjnych instalacji małych reaktorów. SMR-y będą produkowane na zasadzie ciągu produkcyjnego, będzie to proces produkcyjny, a nie manufaktura jak w przypadku dużych instalacji. Trwa dyskusja czy nie zmienić podejścia do certyfikowania małych obiektów, nikt na razie się tego nie podjął.

Możliwość zamiany atomu na wodór w perspektywie 15 lat.

Wodór też musi mieć jakieś źródło wytwarzania, można w różny sposób ten wodór pozyskiwać na przykład z OZE przekształcać wodór i go jakoś składować w magazynach. Ale to też jest jeszcze technologia przyszłości, wodór trudno się składuje w dłuższym czasie.

Inne technologie pozyskiwania wodoru są np. z gazu, wtedy wodór nie jest wodorem zielonym, ale można go użyć np. do zasilania bloków energetycznych, ale pewnie ta produkcja wodoru z gazu byłaby w krajach, gdzie tego gazu jest pod dostatkiem, tam byłoby to przetwarzane i transportowane do Europy. Ale atomu nie zamienimy na wodór a atomu na wodór. Energia elektryczna ma to do siebie, że nie da się jej magazynować, wtedy należałoby ją przekształcić w nową formę energii.


Kolejna konferencja zorganizowana w ramach projektu „Atomowa Dyplomacja” poświęcona została obecnym ofertom budowy elektrowni atomowej w Polsce. Temat ten wpisuje się w szersze spektrum zagadnień wykraczających poza sferę energetyki, a związanych zarówno z procesem wyboru odpowiedniego kontrahenta, jak i wpływem całej inwestycji na gospodarkę i polskie przedsiębiorstwa. Bieżące oferty budowy elektrowni III generacji w Polsce dotyczą trzech spółek: koreańskiego KHNP, francuskiego EDF oraz amerykańskiego Westinghouse’a. Te konkurencyjne propozycje rywalizują z sobą zwłaszcza na płaszczyźnie korzyści dyplomatycznych.

Oferta Westinghouse’a przewiduje budowę reaktorów AP 1000, zaś wybór Amerykanów byłby okazją do umocnienia i rozszerzenia polsko-amerykańskiej współpracy. Warto także dodać, że dotychczasowe badania środowiskowe w naszym kraju przeprowadzone zostały właśnie poprzez technologię tej spółki. 

Z kolei propozycja koreańska wiąże się z budową reaktorów AP 1400. Zakłada przy tym najkrótszy w porównaniu z pozostałymi ofertami czas realizacji przedsięwzięcia. Warto zwrócić przy tym uwagę na potencjalne korzyści dyplomatyczne płynące z wyboru tego kontrahenta. Korea Południowa, podobnie jak Polska jest najbardziej w swoim regionie wysuniętą flanką amerykańskich wpływów, wybór więc Korei byłby okazją do zacieśnienia stosunków między obiema państwami, rozszerzając pole dotychczasowych powiązań – wynika ze słów Konrada Henniga, dyrektora programowego Forum „Prawo dla Rozwoju”. Istotnie, wybór spółki KHNP konsolidowałby proamerykański interes obu regionów, pomnażając liczbę strategicznych punktów wspólnych, ważnych dla rozwoju polsko-koreańskiego partnerstwa. 

Biorąc także pod uwagę fakt, że budowa elektrowni jądrowej w Polsce byłaby pierwszym takim dużym przedsięwzięciem spółki w Europie, może to motywować KHNP do jak najlepszego zaprezentowania się na rynku europejskim, wykazania własnej skuteczności technologicznej przy jednoczesnym poszerzaniu własnych wpływów w tym regionie. Znając zaś kulturę pracy Koreańczyków, możemy stwierdzić, że jest ona dobrą zapowiedzią precyzji i efektywności. „To gwarancja bezpieczeństwa nie na poziomie prawnym, ale politycznym” – wynika ze słów dyrektora programowego Forum „Prawo dla Rozwoju”.

Natomiast wybór francuskiego dostawcy mógłby utorować nam drogę procesie europejskim, gdyż spółka ta ma już doświadczenie projektów w krajach Unii. Czy jednak wybór Francji może wpłynąć także na lepszą pozycję Polski jako takiej w samej UE? Na to pytanie premier Morawiecki otrzymał w Paryżu odpowiedź odmowną: Francja nie zamierza angażować się w ocieplanie wizerunku naszego państwa na arenie międzynarodowej, ani tym bardziej łagodzić konfliktów na linii Polska – Komisja Europejska nawet w przypadku, gdybyśmy zdecydowali się na projekt ich spółki – wynika ze słów 

Coraz większa nacjonalizacja dużych koncernów sprawia bowiem, że każdy z zagranicznych kontrahentów reprezentuje interes konkretnego państwa – w rozgrywce o atom liczy się więc nie tylko technologia, lecz także polityka. „Kluczowe jest to, by zabezpieczyć nasze interesy. Chodzi nie tyle o szukanie korzyści, co o unikanie ryzyka” – mówił Konrad Hennig z Forum „Prawo dla Rozwoju”. Trzeba bowiem mieć świadomość, jak brzemienna w skutki jest ta decyzja, biorąc pod uwagę długość okresu eksploatacji – dla elektrowni francuskich to ok. 80 lat, więc wiązalibyśmy  się z kontrahentem prawie na długość wieku – wynika ze słów Daniela Czyżewskiego, dziennikarza portalu Energetyka24.

W tym momencie warto zapytać także o to, ile czasu przewiduje się na wybudowanie elektrowni i ukończenie projektu. Przedsięwzięcie to rozpoczyna się od procedury zakupowej i lokalizacyjnej, przy czym całkowity czas realizacji inwestycji wynosi 9-15 lat. Według Konrada Henniga zagrożeniem jest jednak nie tyle skracanie tego okresu, co znaczne przedłużanie czasu budowy. „Przestrogą może być dla nas doświadczenie brazylijskie” – mówił. Tam okres budowy elektrowni atomowej trwał 50 lat, dwukrotnie zmienił się też wykonawca. „Dziś w Brazylii nie uważa się tego za sukces” – dodał.

Podczas dyskusji poruszona została także kwestia SMR-ów, czyli małych modułowych reaktorów jądrowych (Small Modular Reactors). Do ich zalet należy m.in. to, że ich budowa przebiega w sposób zautomatyzowany, a jej koszt jest dużo tańszy. „Budowa dużych reaktorów jest manufakturą, a SMR-y zakładają bardziej masową produkcję. Są instalowane w modułach na miejscu.” – mówił Kamil Orzeł z Fundacji Republikańskiej, przedstawiciel spółki KGHM Polska Miedź S. A. W założeniu SMR-y mają stanowić przy tym uzupełnienie dla dużych elektrowni i pokrywać zapotrzebowanie dla przemysłu energochłonnego, którego profil zużycia jest diametralnie różny od standardowego.

Zyski polskiej energetyki atomowej – to temat kolejnej konferencji z cyklu „Atomowa Dyplomacja” poświęconej strategiom rozwoju energetyki jądrowej w Polsce. 

Dokąd zmierza dziś polski sektor energetyczny? Niezaprzeczalnie kierunkiem tym jest zeroemisyjność, która zakłada dekarbonizację przemysłu oraz transportu drogą elektryfikacji. Z tym procesem wiąże się także praktyka eco labellingu, czyli oznaczania produktów wytwarzanych na terenie Unii Europejskiej pod względem ich śladu węglowego. Te wszystkie zjawiska stanowią zasadniczą motywację dla transformacji w kierunku energii jądrowej, która to powinna stać się jednym z filarów energetyki w Polsce. Pozostałe preferowane źródła energii to także OZE, mowa więc o rozwoju morskich oraz lądowych farm wiatrowych oraz o fotowoltaice – zarówno w konsumenckiej, jak i w dużej skali jako obiekty wolnostojące.

Jakie działania w kierunku zeroemisyjności zostały podjęte do tej pory? Poza zwiększającą się ilością tzw. zielonych instalacji warto zwrócić uwagę także na znaczną rolę działań komunikacyjnych, stawiających sobie za cel zwiększenie świadomości społecznej. Do nich należą m.in. nowa kampania informacyjna oraz szkolenia nauczycieli, kształcenie kadr, a także prace legislacyjne.

Pod względem ekonomicznych aspektów budowy elektrowni atomowej warto natomiast wyróżnić następujące korzyści ekonomiczne: w skali makro jest to wpływ na PKB, jako że sektor energetyki atomowej wytwarza ok. 3,5% unijnego PKB, zatrudniając przy tym ponad milion pracowników. Z kolei w przypadku Polski przewidywany wynik to 1-2% PKB oraz 4000 stałych miejsc pracy w ciągu roku na jeden zainstalowany gigawat.

Zaletą atomowej inwestycji są też korzyści dla biznesu, a więc możliwość zaangażowania się polskiego przemysłu w proces budowy elektrowni. Według szacunków proporcja ta ma wynieść przy pierwszym reaktorze ok. 40%, a w kolejnych – ponad 50% udziału polskiego przemysłu.

Kolejną perspektywę rozwoju otwierają istotne korzyści dla społeczności lokalnej: gmina w której buduje się elektrownię jądrową staje się automatycznie jedną z najbogatszych w Polsce, a atomowy projekt jest motorem napędowym dla lokalnej wspólnoty m.in. pod względem świadczonych usług i infrastruktury.

Najważniejszym jednak czynnikiem przemawiającym za koniecznością atomowej transformacji jest zapewnienie bezpiecznego, stabilnego źródła energii, które może pokryć znaczną część polskiego zapotrzebowania – nawet 20-30%. w 2043 r. Na stosunkową stabilność cen oraz zieloną energię liczą zwłaszcza polscy przedsiębiorcy, szczególnie w dobie trwającej polityki klimatycznej Uniii Europejskiej. W polski miksie energetycznym obserwujemy bowiem powiększającą się lukę zielonej energii, co z punktu widzenia eco labellingu może stwarzać problem z eksportem towarów do państw zachodnich. Motywacja do pozyskiwania zielonych źródeł energii z roku na rok wzrasta, zaś drastyczna zmienność dotychczasowych cen energii powoduje rozchwianie polskiej gospodarski i niemożność zaplanowania działalności biznesowej. Transformacja w kierunku energetyki atomowej byłaby zatem remedium na część z tych problemów, dając jednocześnie istotny impuls do rozwoju całego państwa i stając się kolejnym krokiem cywilizacyjnym.